sobota, 13 kwietnia 2019

O rozwoju symfonii u Beethovena wierszem

W pierwszych dwóch symfoniach Ludwig Haydna naśladował,
do rygorów Manheimu jeszcze się stosował,
(starał się). Trzecia symfonia jest dziełem przełomu
w heroiczne tony uderzył bez pardonu.
Wstępnie ją Napoleonowi dedykował
lecz gdy ten cesarzem się ogłosił, szybko zrezygnował,
choć podarł, zmiął, wyrzucił stronę tytułową
na szczęście pozostała dalsza część utworu.
W drugiej części świadek rewolucji horroru
– marsz żałobny. Choć wolny, jednak się nie dłuży:
to pierwsza część symfonii wciąż słuchaczy nuży
rozbudowaną formą sonatową. Zwłaszcza
przetworzenie wiedeńskiej zwięzłości uwłacza.
W czwartej części zabłysnął formą wariacyjną.
W piątej symfonii ujawnił biegłość kompozycyjną;
zespolił formę poprzez jedność tematyczną,
wplótł we wszystkich części warstwę symboliczną
„motyw losu”. Przeznaczenie puka cztery razy.
W drugiej części liryczne snują się obrazy.
W trzeciej dla zasady zbuntować się trzeba:
pisze scherzo i trio, menueta nie da.
W czwartej budzą się niektórzy instrumentaliści:
piccolo, kontrafagot, zacni puzoniści
Może ich na ćwierć etatu zatrudniają…
Niektórzy w „Pastoralnej” rolę otrzymają,
chociaż skromną, to jednak: piccolo, puzony
grają, kontrafagot podobno do dziś obrażony.
Beethoven zamyślił się: trochę mu umyka,
że zdrowie nie pozwala posłuchać strumyka.
Wśród pogodnych uczuć nawet śpiewać próbuje,
grupa wesołych wieśniaków z niego żartuje.
W VII symfonii sumiennie działał rytmicznie;
synkopy, motywy powtarzał, podkreślał części metryczne
bardziej niż zwykle, kontrasty umieszczał dynamiczne,
aż tu nagle forte fortissimo
rzucił z rozmachem Bachusa, furioso,
Wagner nazwał symfonię tańca apoteozą.
Później musiał odpocząć nasz Becio od dzieł genialnych
ciężkich, dramatycznych, za to niepowtarzalnych
napisał „swoją małą symfonię w F-dur”,
jak wspominał żartobliwe, w 4 miesiące skończone
dziełko, co bez echa przeszło. Lecz chwały moment
nastąpił: po tym poście od tempa wolnego
i większych udziwnień formalnych, poszedł na całego:
do symfonii IX wykonawców zebrać
to jak gołymi rękoma wieżowiec rozebrać
w pierwszej części udało się zdrowe zmysły zachować,
po długiej codzie, niestety, umysł zaczął chorować.
Przed częścią wolną scherzo umieścił
– nic to. W czwartej chór się pomieścił,
kantata, poezja Schillera, trójkąt, talerze,
bęben wielki, wszystko się przyda? Nie wierzę.
Dobrze, że choć krowie dzwony zostawił w spokoju
żeby już doszczętnie nie popsuć nastrojów
publiczności. Sam Beethoven miał trudność, by określić
jakiego gatunku są w czwartej części treści,
więc zdecydował się na wariacje kantaty niemieckiej
z domieszką sonaty (śladowe ilości muzyki tureckiej),
a także większą wersję fantazji chóralnej.

Gdyby komponował choć trochę normalniej,
miałby wygody za życia: bogactwo, uznanie,
nie z ekscentrycznego głuchego podkpiwanie.
Lecz on jak z gliny lepić gusta ludzkie wolał,
niż być lepionym – o wolność wołał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz