wtorek, 31 października 2017

Ręka z ołowiu, serce z papieru

Anka siedziała na starym tapczanie, sącząc parującą jeszcze herbatę. Choć w kominku trzaskał ogień, odczuwała przeraźliwe zimno, sięgające do szpiku kości.

Wszedł Piotr. Usiadł obok niej, położył swoją ciepłą dłoń na jej dłoni. Anka odłożyła kubek na stolik, starając się nie zakłócić ciszy. Zacisnęła zęby. Jego dotyk aż palił.

– Wylałam herbatę – powiedziała, patrząc na pełny kubek. – Pójdę posprzątać.

Ręka Piotra stała się nagle ciężka, zaczęła wgniatać prawicę Anki w tapczan.

– Nie ma takiej potrzeby – odpowiedział przyjemnym głosem, przypominającym szelest kartki.

Dziewczyna uniosła drugą rękę i wbiła paznokcie w jego twarz, jednym ruchem odrywając policzek, połowę szyi i lewe płuco. Jego serce wyszło teraz na wierzch, wprawiając w drgania całe pomieszczenie. Jego serce złożył ktoś z ogłoszenia o zaginionej.

– Chcę się w końcu obudzić – wyszeptała Anka.

niedziela, 22 października 2017

Czy warto obejrzeć Stranger Things?

Zbliża się premiera drugiego sezonu Stranger Things i pewnie niektórzy z Was zastanawiają się, czy warto zabierać się za pierwszy.
Serial z gatunku horror/thriller/science fiction osadzony w latach 80. XX wieku opowiada o zaginięciu Willa Byersa, młodego chłopca, którego przyjaciele postanawiają szukać na własną rękę. Śledzimy także wątek jego matki, Joyce, w której domu zaczynają się dziać nadprzyrodzone zjawiska, tajemniczej dziewczynki z wytatuowanym na przedramieniu numerem 11, szeryfa, labolatorium rządowego, czy miłosnych perypetii Nancy, siostry jednego z przyjaciół zaginionego.
Teraz powiem coś pozytywnego, bo tak wypada.
Podobają mi się cztery rzeczy: muzyka - zarówno lecący w tle synthwave, jak i stare przeboje takie jak Should I Stay Or Should I Go, długość - na razie tylko 8 odcinków oraz akcja, za którą chce się podążać - choć wiele rzeczy mnie denerwowało, przez większość czasu byłam ciekawa, co się stanie dalej. Można też wyhaczyć sporo smaczków i nawiązań do innych filmów.
Koniec zalet.
Jeżeli zamierzacie obejrzeć Stranger Things, przygotujcie się na utarte schematy; typowe amerykańskie miasteczko bez charakteru,  telekinetyczne zdolności, które rozwiązują wszystkie problemy, trójka prześladowanych w szkole geeków, wymuszony wątek miłosny i wiele innych. Ten serial to klisza. Brakuje prawdziwych uczuć, mam ogólne wrażenie sztuczności i dość nachalnej stylizacji. Tak jakby producenci starali się przypomnieć za wszelką cenę, kiedy rozgrywa się akcja. Wreszcie  najważniejsze: mimo, serial jest określany mianem horroru i thrillera, nie znajduję rzeczy, których widz  miałby się naprawdę bać. Brakuje czegoś, o przez co nie mógłby zasnąć, brakuje antagonisty z krwi i kości.
Czy warto obejrzeć Stranger Things? To zależy. Jak mówiłam, serial zawiera sporą dawkę banału. Ale jeżeli lubicie takie klimaty  i chcecie po prostu trochę się rozerwać, to czemu nie? Może akurat przypadnie Wam do gustu.

czwartek, 5 października 2017

"Cztery" Rozdział 7

– Udało się – Kora uklękła zziajana na mokrej trawie.

Nie mogła uwierzyć w to, co się stało. Było lato, ciepłe i przyjemne, a ona, wraz z koleżankami przeżywała przygodę życia. Co z tego, że rzuciła szkołę, wszystkie obowiązki i złamała większość przepisów, łącznie z tym najważniejszym, zapisanym w Zielonej Księdze Akademii Przyrodniczej: ,,Nie wchodź do Lasu (wyjątki przewidziane w paragrafach 3, 5, 78, 102)”. Co z tego, że prawie pożarły ją wilki, co z tego, że przeszła przez dwie rzeki przez most własnej roboty i ledwo mogła siedzieć przez drżące jeszcze kolana. To były najlepsze dni w jej życiu.

– I co, Magnolia, jesteś zadowolona? – powiedziała Nidalei czesząc włosy i oglądając się w lewitującym lusterku. – Mogłyśmy wrócić do Szkoły, a teraz masz co chciałaś. Idziemy przez Las z jakąś obłąkaną dziewczyną z nożem. Co się dziwić, że się z nim nie rozstaje, to pewnie jej jedyny przyjaciel.

Wtedy Ori-Ann, która siedziała przedtem obok Kory, wstała i poszła w stronę dalszej części lasu.

– Poczekaj – zawołała Magnolia.

Nie było odpowiedzi.

– Myślicie, że się wkurzyła? – patrzyła z niepokojem na niknącą w wysokiej trawie sylwetką czarodziejki.

– Nie mam pojęcia – powiedziała Kora. – Ale nie musiałaś tak chlapać jęzorem.

– Jej to nawet nie ruszyło. Zresztą, jak się spędza całe życie na bójkach…

– Nidalei, co ty mówisz?! Jesteśmy drużyną, musimy się wspierać, a nie kłócić. Może już zapomniałaś, ale ta ,,obłąkana dziewczyna z nożem” uratowała nam życie!

Czarodziejka powietrza zbladła i ściągnęła mięśnie twarzy.

– Nie jesteśmy drużyną.

Tymczasem Ori-Ann przedzierała się przez krzewy, które wyznaczały granicę Lasu. Na jej twarzy ciernie i gałązki zostawiały czerwone rysy, ale nie dbała o to. Życie w SAiO przyzwyczaiło ją do bólu, poza tym ładna buzia liczyła się tyle co nic. Ori-Ann musiała znaleźć źródło tego dźwięku, który słyszała już na łące. Miała dobry słuch, ale raczej nie muzyczny. Kiedyś, dawno temu bardzo niemądry człowiek próbował nauczyć ją gry na skrzypcach. Cóż, zdarza się. Całe szczęście trafiła do Szkoły Ataku i Obrony. Muzyka była nieprzydatną umiejętnością, dla tych, którzy nie umieli walczyć. Dlatego właśnie poszła sama, bez Magnolii i Nidalei. No dobra, Magnolia była w porządku, ale pod butem Nidalei nie nadawała się do niczego. Kora udowodniła, że mimo swoich dziwactw ogarnie się, kiedy będzie trzeba. Mimo to, Or wolała jak zwykle działać sama. Sama, sama, sama. Dlaczego w ogóle z nimi szła? Dlaczego ktoś zrobił z nich drużynę? A może by tak poszukać ostatniej płyty na własną rękę?

Dźwięk ucichł.

W tej chwili u pozostałych dziewczyn panowała niezręczna cisza. Im dłużej jest, tym trudniej ją przerwać, toteż żadna nie odezwała się przez piętnaście minut czterdzieści trzy sekundy i siedem setnych (nie powinniście pytać, skąd to wiem, ale skoro jesteście tacy ciekawi... Kora napisała w swoim pamiętniku, że tego dnia pobiła swój rekord milczenia o trzydzieści dwie setne – uwierzyłam, bo miała dobrą pamięć do liczb i łacińskich nazw roślin).

Ori-Ann nie przychodziła już od dawna (w ciągu kwadransa wiele się może wydarzyć), a uczennica Akademii Zielarsko-Przyrodniczej niepokoiła się coraz bardziej.

– Musimy jej szukać! – zasłoniła ręką usta, zaskoczona gwałtownością swoich słów. – Musimy ją odnaleźć – powtórzyła, tym razem łagodniej. – A jeśli jej się coś stało?

Magnolia spojrzała na przyjaciółkę.

– Niestety, Magni. To zbyt niebezpieczne. Wiatr, co wieje nad naszymi głowami jest niespokojny. Coś nam zagraża.

– Coś zagraża Ori-Ann. Musimy ją znaleźć i uratować. To, że rzuca nożami i ogniem i radzi sobie sama, nie znaczy, że nie możemy jej pomóc. Mamy dług do spłacenia – Kora wstała i zanim Nidalei zdążyła krzyknąć: ,,Wracaj!” wpadła na czarodziejkę ognia. – Co... co...

– Hej. Możemy już iść dalej.

– Co robiłaś? Właśnie chciałyśmy po ciebie iść. I…mam nadzieję, że nie jesteś już obrażona. Wyszłaś tak…nagle, zaczęłyśmy się martwić.

– Nie rozumiem, o co chodzi. Czy to teraz ważne?

– Ale po tym, co powiedziała Nidalei, opuściłaś nas na dłuższą chwilę. Myślałyśmy, że się na nas gniewasz albo, że coś ci się stało. Miałyśmy już iść cię ratować.

– Nie ma takiej potrzeby – odparła Or z uśmiechem. – Dziękuję za troskę, ale chodźmy już.

Niepokój został rozproszony, lecz Magnolia miała złe przeczucia. Była pewna, że nadeszły nowe kłopoty.