czwartek, 27 lipca 2017

"Cztery" Rozdział 3

Kora nie miała racji. Nie były gotowe. Jeszcze godzinę zajęło im przebranie się i niepostrzeżone wyjście ze szkoły.

Jednak dopiero gdy znalazły się w Lesie, poczuły, że nie wiedzą nic. Zatrzymały się i przez pewien czas stały w milczeniu.

– I co – powiedziała Ori-Ann. – Będziemy przeczesywać cały Las, aż znajdziemy te cztery płyty?

– Cztery części kamiennej płyty, tak dla ścisłości – Kora wyciągnęła z plecaka księgę i przewertowała strony.

,,Żeby odnaleźć zieloną ćwiartkę kamiennej płyty, powinnyście dostać się na Wzgórze Ognistych Róż.”

– Jak myślicie, o co chodzi? – Magnolia wpatrywała się jak urzeczona w kaligraficzne pismo.

– Ten list może mieć metaforyczne znaczenie – Nidalei spojrzała na Ori-Ann i dodała: – To oznacza, że nie należy brać jego treści dosłownie. W wielu powieściach, które czytałam bohaterowie dostają zaszyfrowane wskazówki.

Poczuły się głupio. Żadna z nich nie potrafiła rozwiązywać zagadek. Kora, Nidalei i Magnolia czytały wciąż list i próbowały go zrozumieć. Jedynie Ori-Ann uśmiechała się pod nosem.

– Wiem, gdzie jest Wzgórze. Za mną – powiedziała i zniknęła w zaroślach.

Szły za nią dość długo w mroku, ale potem drzewa zaczęły się przerzedzać, a ich oczom ukazał się pagórek porośnięty trawą i mnóstwem pomarańczowych kwiatów, na którego szczycie stał ogromny głaz. Zrobiło się nagle gorąco i duszno. Czarodziejki wdrapały się na pagórek.

– Chyba nie przeniesiemy tego kamienia – Magnolia spojrzała na Ori-Ann.

Uczennica SAiO spróbowała go popchnąć i pokręciła głową.

– To bez sensu – Kora poprawiła rude włosy. – List wyraźnie mówił, że cztery części kamiennej płyty utworzą portal, że mamy być w Lotosowym Świecie przed Goldreą.

– Dla nas twoja wypowiedź nie jest do końca jasna. Nie mijając się z prawdą, nie zgłębiłyśmy jeszcze wiedzy, którą ty zdaje się, posiadasz – (zgadnijcie, kto to powiedział).

Pozostałe czarodziejki pokiwały głowami. Były one zbyt zdezorientowane, żeby cokolwiek zrozumieć. Dzisiejszy dzień otworzył nowy rozdział w ich życiu; nowe znajomości, cele, problemy – wszystko. Mimo, że Ori-Ann, Nidalei i Magnolia od dawna posługiwały się mocą, trzy nowe czarodziejki, listy schowane w księdze, kamienna płyta i tajemnicza czarownica Goldrea zupełnie je oszołomiły. Teraz do zmartwień doszedł jeszcze głaz, któremu nawet Kora nie dawała rady.

Nidalei z Magnolią usiadły w cieniu. Napiły się, posmarowały filtrem przeciwsłonecznym (dopilnowała tego Nidalei) i rozpoczęły rozmowę.

– Boję się – Magnolia oparła się o pień drzewa. Dzisiejszego dnia wypowiedziała to zdanie trzy razy. Pierwszy był tuż po przebudzeniu; śnił jej się koszmar. Za drugim razem podczas festynu, gdy uczniowie SAiO strzelali z łuków – obawiała się, że w nią lub w kogoś innego trafi zabłąkana strzała.

– Czegóż? – odpowiedziała czarodziejka powietrza po raz trzeci.

– Boję się, że zabłądzimy w tym Lesie. Boję się, że nie starczy nam jedzenia i umrzemy z głodu. Boję się czarownicy Goldrei. Boję się, że nie znajdziemy kamiennych płyt i nie uratujemy Lotosowego Świata. Boję się węży, wilków, nietoperzy, komarów, kleszczy, dzików, psów, drapieżnych ptaków. Boję się śmierci i tego strasznego Lasu. I co będzie, jak wrócimy do szkoły? Przecież uciekłyśmy z lekcji!

– Nie ma się czym martwić – Nidalei minęła się z prawdą, ale nie było to nic niezwykłego. Często kłamała z grzeczności lub żeby uspokoić Magnolię. – Kora wie dużo więcej od nas, a naszym obowiązkiem jest jej zaufać.

Nagle rozległ się szum. To zawiał wiatr, jakby chciał je ostrzec; wracajcie do domu, bo nic dobrego was tu nie spotka. Słońce zaszło za chmurami, trawa przybrała soczystszy odcień. Zrobiło się ciemno.

W tym momencie Ori-Ann zawołała pozostałe. Gestykulując nożem, objaśniła im, że głaz jest pusty w środku, więc płyta może być w nim schowana. Kora, choć żal jej było pięknego kamienia, zgodziła się. Wspólnie ustaliły, że jest tylko jeden sposób na wyciągnięcie płyty: moc ziemi.

Kora została sama na pagórku. Skupiła myśli i położyła dłoń na głazie, naciskając jego chropowatą powierzchnię. Pojawiły się małe rysy, które rosnąc, poszatkowały go tak, że wyglądał jak kartka w kratkę. Szczelin przybywało, aż po upływie dziesięciu minut z kamienia został pył. Grzebiąc rękoma w proszku, rudowłosa czarodziejka modliła się, żeby znaleźć płytę. Wreszcie natrafiła na coś twardego. Podniosła to do twarzy, żeby lepiej widzieć i roześmiała się.

czwartek, 20 lipca 2017

"Cztery" Rozdział 2

Kora uznała, że najlepiej będzie wyruszyć natychmiast, kiedy wszyscy zajmowali się festynem. – Spotkajmy się tutaj za 15 minut. Zabierzcie ze sobą wszystko, co może się przydać, ale tylko tyle, ile zdołacie unieść – obróciła się na pięcie.

– Stop – Ori-Ann chwyciła ją mocno za rękę. – nadal nic nie wiemy.

– W porządku, w porządku, tylko mnie już puść! No dobrze. Faktycznie powinnam powiedzieć wam trochę więcej. Ja posiadam moc ziemi, ty, Ori-Ann moc ognia…

– Tak jest.

– Sądzę, że Nidalei jest wiatrem, a Magnolia wodą.

– Dokładnie – Nidalei popatrzyła na Korę zdumiona. – Ale skąd ty to wszystko wiesz?

– Z listu, rzecz jasna. Może niech Ori-Ann nas spakuje, ona była już w Lesie.

– W Lesie? – zapytała Magnolia ze strachem.

– W Lesie? – zapytała Nidalei z niesmakiem.

– Skąd ty to wszystko wiesz? – Ori-Ann skrzyżowała ręce na piersiach.

– Nie ważne. Ja pójdę do swojego pokoju po zioła, a wy do pokoju Ori-Ann.

Nidalei skrzywiła się. Tak jak wszyscy bała się Or; nic dziwnego, że nie chciała zapuszczać się do internatu SAiO, a zwłaszcza do pokoju uczennicy, o której krążyły straszne opowieści. A Magnolia? Magnolii chyba było wszystko jedno; chciała tego, co jej przyjaciółka.

– Pospieszcie się – zawołała Kora z daleka.

W jakiś sposób cztery dziewczyny były przygotowane. Nie zdziwiły się zbytnio, kiedy Kora tłumaczyła im list znaleziony w księdze. Wszystkie się zgodziły, a teraz zrobiły to, co należało: Kora poszła po zioła, a pozostałe do internatu SAiO.

Pokój Ori-Ann wyglądał jak wzorcowe mieszkanie ucznia Szkoły Ataku i Obrony. Na ścianie połyskiwały noże wygrane w turniejach, jeden przy drugim. Poza tym proste łóżko, biurko z szufladami. Gdyby nie te noże, nie wiedzielibyście, że ktoś tam w ogóle mieszkał.

Ori-Ann wyjęła z szuflady trochę jedzenia i litrową plastikową butelkę. Jedzenie spakowała do plecaka, a butelkę dała Nidalei, żeby ją napełniła. Nidalei odparła, że nie ma nic przeciwko, ale jeśli coś stanie się Magnolii... – nie dokończyła, sugerując, że zrobi coś strasznego.

Ori-Ann wzruszyła ramionami. W przeciągu kilku następnych chwil nie zdarzyło się nic ciekawego, dlatego mogę spokojnie powiedzieć o ubiorze bohaterek. Choć wielu ludzi mówi: ,,Nie oceniaj książki po okładce” albo ,,Nie sądź po pozorach” wygląd mówi o nas dużo.

Nidalei przeważnie ubierała się w zwiewne sukienki. Dziś, z powodu koncertu miała na sobie białą koszulę z długimi rękawami i czarną spódnicę sięgającą za kolana. Na głowie elegancki kapelusz z dużym rondem. Wszystko po to, aby uniknąć poparzenia słonecznego.

Kora lubiła wzór kraty i krawaty – wszystko, co kojarzyło się ze szkołą.

Ori-Ann nie przywiązywała wagi do wyglądu; dla wygody nosiła krótkie włosy. Kiedyś, zapytana o to, czy zamierza je zapuścić, żeby wyglądać dziewczęco, odpowiedziała: ,,Za kilka lat zgolę się na łyso i wytatuuję sobie żółwia na głowie”. Potraktujcie to jako ciekawostkę.

Za to Magnolia ubierała się tak niepozornie, jakby chciała być niewidzialna. Można by było się rozpisywać, jakiego odcienia szarości były jej spodnie, ale ponieważ za chwilę zacznie się akcja, wrócę do naszych bohaterek.

Ori-Ann w rozmowie posługiwała się raczej gestami i półsłówkami niż okrągłymi zdaniami; wskazywała ręką na szafkę, a Magnolia wiedziała, że ma ją otworzyć, a nawet, co z niej wyjąć. Była to miła odmiana, bo Nidalei zawsze używała długich zdań, jak na przykład teraz, kiedy wróciła z łazienki.

– Butelka, o którą mnie poprosiłaś, jest napełniona w trzech czwartych. Przepraszam, że zajęło to tyle z naszego cennego czasu, który powinnyśmy spożytkować na przygotowania, jednak w Szkole Ataku i Obrony zabrakło wody i musiałam udać się do Szkoły Muzycznej. Oczywiście nie oskarżam SAiO o brak kompetencji w zakresie zapewniania uczniom niezbędnych rzeczy, ale…

Uwierzcie, że gdybym miała spisywać dokładnie wszystko, co powiedziała Nidalei, zasnęłabym, a nawet jeśli nie, to wy byście zasnęli.

Tymczasem czarodziejki ognia i wody nie przerywały pakowania.

– Podaj długi nóż…tak, ten z prawej…i ten z fioletową rękojeścią…

– Ależ Ori, to magenta – zniesmaczona Nidalei złapała się za głowę.

– Na imię mi Ori-Ann.

– Przestańcie się kłócić – rudowłosa Kora weszła do pokoju. – Widzę, że jesteście już gotowe. Czas zacząć podróż.

czwartek, 13 lipca 2017

"Cztery" Rozdział 1

Jest wiele sposobów na rozpoczęcie opowieści. Mogłabym na przykład zacząć opisem jakiegoś malowniczego krajobrazu. Palmy, klify, skały, zachody słońca, morze aż po horyzont, delfiny wyskakujące z wody przez 80 stron, potem ewentualnie dialog. Byłoby to może bardziej pożądane przez czytelników rozwiązanie, ale Zespół Trzech Szkół (kilka szarych bloków, miejsce akcji pierwszych rozdziałów) nie zawiera wyżej wymienionych elementów.

Drugi sposób to rozpoczęcie z przytupem: czterech gangsterów wpada do domu i porywa córkę milionera. To jest z kolei trochę zbyt…efekciarskie. Nie ten klimat.

Po prostu życie bohaterek biegło względnie normalnie, ale jedna chwila, jedna kartka wetknięta w grubą książkę zmieniły wszystko. Ta jedna chwila to początek całej historii.

O godzinie 9.00 Nidalei ćwiczyła grę na pianinie, Ori-Ann ostrzyła nóż, Kora czytała o początkach sadownictwa, zaś Magnolia czekała na tę pierwszą. Pół godziny później Nidalei zakładała odświętny strój, Ori-Ann dalej ostrzyła nóż, Kora myła ręce, zaś Magnolia czekała na tę pierwszą. Jednym zdaniem: wszystkie przygotowywały się do festynu najlepiej jak potrafiły i chciały.

Być może, gdybyście tak jak one posiadali magiczną moc, nie zajmowalibyście się takimi prozaicznymi czynnościami, kto wie? Ale one czuły, że powinny się ukrywać. Nie wiedziały, tak jak każdy z nas, o tym, co je czeka. Nie wiedziały, że za trzy godziny znajdą list, którego nadawca rozkaże im wyruszyć w niebezpieczną podróż. Nie wiedziały nawet, że pozostałe potrafią czarować.

Na festynie, w godzinach od 10.00 do 11.00 Ori-Ann trafiła nożem w 10 tarcz, Nidalei zagrała nokturn Chopina, Kora odebrała 19 nagród za pierwsze miejsca w konkursach przyrodniczych, a Magnolia przyglądała się wszystkiemu. Festyn organizował Zespół Trzech Szkół, w którego skład wchodziły: Szkoła Ataku i Obrony, Akademia Zielarsko Przyrodnicza i Szkoła Muzyczna. O ile łatwo jest wydedukować, dokąd chodziły trzy z czterech dziewczyn, w przypadku Magnolii robi się dużo trudniej, zwłaszcza, że tego dnia zajmowała się tylko czekaniem i oglądaniem występów. Od razu mówię, że do SM – muzyka nie była jednak jej mocną stroną. W ogóle patrząc na jej życie miało się wrażenie, że przez cały czas na coś czekała, coś obserwowała; była bierna wobec spotykających ją zdarzeń. Po południu, kiedy skończyły się występy zaczęła się luźniejsza część imprezy. Orkiestra SM grała wesołe melodie, niektórzy tańczyli, uczniowie sprzedawali szkolne lub własne wyroby, grali w gry planszowe, karciane, zespołowe, ruchowe; był to idealny moment na zwrot akcji. Właśnie wtedy Kora wpadła pomiędzy Nidalei a Magnolię.

– Musimy natychmiast odnaleźć Ori-Ann! - wołała, potrząsając rudymi lokami i książką tak grubą, że należałoby nazwać ją księgą. Ori-Ann, która stała dwa kroki dalej, zareagowała na swoje imię:

– Co się dzieje? – Kora wzięła głęboki wdech.

– Z grubsza chodzi o to, że znalazłam w tej księdze list. Wszystkie jesteśmy czarodziejkami, dlatego musimy wyruszyć w niebezpieczną podróż, w poszukiwaniu czterech ćwiartek kamiennej płyty, żeby ocalić świat przed złą czarownicą Goldreą.

– Nie do końca rozumiem – Nidalei zmarszczyła brwi.

– Szczegółów dowiecie się w drodze. Mam pewność, że jesteście czarodziejkami – nie marszcz brwi, Ori-Ann, widziałam cię w akcji – wymienionymi w liście. Teraz musimy dostać się do lasu, cokolwiek to znaczy.

– To może być jakiś skrót – powiedziała Nidalei.

– Na przykład Lotosowy Atrament Sympatyczny? Nie brzmi źle, ale…

Ori-Ann bawiła się nożem.

– Chodzi o prawdziwy Las, ale chyba ktoś tu jest zbyt inteligentny, żeby to zauważyć – pozostałe spojrzały na nią. – Ja i tak nie idę.

Magnolia wymamrotała coś w stylu: ,,W tym tygodniu chyba nie mam czasu.”

– Proszę was – Kora splotła ręce w błagalnym geście. – Musimy iść. Zostaniemy przyjaciółkami, uratujemy Lotosowy Świat, na pewno będzie też okazja do walki…

,,W sumie mam już zaliczone wszystkie przedmioty” – pomyślała Nidalei.

,,W sumie czemu nie? I tak w szkole nic się ostatnio nie dzieje. Poza tym głupim festynem, rzecz jasna.” – pomyślała Ori-Ann.

,,Powinnam uratować Lotosowy Świat” – pomyślała Magnolia. – ,,Pójdę, jeśli Nidalei się zgodzi.”

W ten sposób każda z nich odpowiedziała na list znaleziony w księdze.