wtorek, 31 października 2017

Ręka z ołowiu, serce z papieru

Anka siedziała na starym tapczanie, sącząc parującą jeszcze herbatę. Choć w kominku trzaskał ogień, odczuwała przeraźliwe zimno, sięgające do szpiku kości.

Wszedł Piotr. Usiadł obok niej, położył swoją ciepłą dłoń na jej dłoni. Anka odłożyła kubek na stolik, starając się nie zakłócić ciszy. Zacisnęła zęby. Jego dotyk aż palił.

– Wylałam herbatę – powiedziała, patrząc na pełny kubek. – Pójdę posprzątać.

Ręka Piotra stała się nagle ciężka, zaczęła wgniatać prawicę Anki w tapczan.

– Nie ma takiej potrzeby – odpowiedział przyjemnym głosem, przypominającym szelest kartki.

Dziewczyna uniosła drugą rękę i wbiła paznokcie w jego twarz, jednym ruchem odrywając policzek, połowę szyi i lewe płuco. Jego serce wyszło teraz na wierzch, wprawiając w drgania całe pomieszczenie. Jego serce złożył ktoś z ogłoszenia o zaginionej.

– Chcę się w końcu obudzić – wyszeptała Anka.

1 komentarz:

  1. Hum, ciekawe... I niepokojące zważywszy na to, że widzę tu swoje imię...
    Też bym się chciała w końcu obudzić ;D

    OdpowiedzUsuń